Lektor filmowy to zawód, który występuje tylko w Polsce. W innych krajach lektorzy też czytają filmy, ale są to filmy dokumentalne. Żaden z nich nie potrafiłby ogarnąć fabuły, wszystkich bohaterów i tak przeczytać filmowe dialogi, aby widzom wydawało się, że to oni tak świetnie rozumieją obcojęzycznych aktorów. Lektor powinien być przezroczysty, nieinwazyjny, ale nie może też być takim drewnem, który jednym tonem powie zarówno „Kocham cię”, jak i „Stój, bo strzelam”. Bardzo wyraźne i poprawne mówienie sprawia, że lektor brzmi nienaturalnie i nie wzbudza zaufania u odbiorcy. Druga sprawa to ekscytowanie się swoim głosem, które naprawdę słychać podczas mówienia. Na pewno przydaje się bardzo dużo pewności siebie, ale i krytyczne podejście do własnych możliwości. Dobry lektor powinien mieć w głosie klej, żeby przytrzymać widza przy telewizorze. Polscy lektorzy muszą zwracać uwagę na poprawną wymowę słów, końcówek i specyficznych zestawień liter w języku polskim. Potrafią skupić uwagę słuchaczy, nie zwracając uwagi na siebie, jedynie na czytany przez nich tekst, przez co są naturalni i autentyczni. Dobierają odpowiednie tempo i wysokość głosu, mówią płynnie, a w ich głosie nie słychać stresu ani pomyłek.
Lektorzy są często rozpoznawani w najprostszych sytuacjach życiowych, np. w sklepie. Oczywiście, rozpoznawani po głosie. Knapik, król towarzystwa, opowiada: – Byłem kiedyś u znajomych na wódce, w mieszkaniu w bloku. Opowiadam głośno jakiś kawał i nagle słychać z góry głos sąsiadki: „Ściszcie, k…, ten telewizor! Brzostyński powtarza tylko: – Jeden z najpiękniejszych komplementów usłyszałem od pielęgniarki, która co trzy miesiące robi mi zastrzyki: „Jak pana słyszę, od razu widzę pański pośladek!”.
Po pracy lektorzy raczej nie oglądają filmów. Powtarzają, że zapamiętują tylko te znakomite. Większość z nich podkreśla za to swą miłość do muzyki. Brzostyński dostał w prezencie saksofon, ale nie ma czasu na porządną naukę gry na nim. Wszyscy lektorzy kochają kino akcji, bo w nim jest niewiele stron do przeczytania. A szczyt marzeń to „Walka o ogień” Jeana-Jacques’a Annauda, bo w niej do przeczytania jest tylko czołówka i tyłówka, prehistoryczni bohaterowie filmu nie mówią przecież ani słowa. Co do filmów pornograficznych, to Knapik śmieje się: – Wszyscy czytają, a mówią, że nie. Jacek Brzostyński, który przeczytał serię „Różowa landrynka”, cieszy się, że w takim filmie na początku jest kwestia typu: „Dzień dobry, przyniosłem pizzę”. Później 15 minut przerwy dla lektora. Niektórzy czytający rozwiązują wtedy krzyżówki.