Początek lat 90-tych, pierwszy świeży powiew wiosny. Poranki zdecydowanie chłodne, w betonowej dżungli przyroda budzi się do życia. Rozśpiewane ptaki, piękne marcowe słońce, które dawkuje nas promieniami witaminy D3. Polska kwitnie równie szybko, jak stokrotki na trawnikach przed blokiem. Specyficzny dźwięk silników, dobrze znany rumor, modelów takich jak Fiat 126p/Polonez/Syrena. Samochody twórczo zdobiły ulice swoją sylwetką. Prawdziwie Polska Motoryzacja. Specyficznie gustowna moda, prezentowała jaskrawe barwy wśród nowoczesnych Polek i Polaków. Czersk jak młody rumak, prężnie rozwija gospodarkę, raczkującego miasta.
Tego dnia, razem z bratem wybrałem się z wizytą do mojego dziadka Norberta, ojca mojego taty. Mieszkał razem z babcią na tym samym osiedlu, w małym, ciasnym mieszkaniu na parterze. Bloki na Andersa były jedne z pierwszych jakie wybudowano. Rozbawieni jak Chip i Dale, równie gadatliwi (kreskówki ze świata Walta Disneya) nasze krótkie dziewięcio i ośmioletnie nogi ledwo odstające od chodnika, kroczyły żwawo w stronę miejsca docelowego. Na klatce schodowej rozległ się hałas, energicznie nie zbyt silnie, zapukałem do drzwi. Otworzył rozbawiony dziadek i zaprosił nas do środka. Babcia siedziała w fotelu, pamiętam że przerażały mnie jej dziwne paznokcie, co prawda babcia Helena nie była zbyt rozmowna. Zostaliśmy poczęstowani czarną herbatą i herbatnikami. Jak to dzieci, rozmowa nie miała końca, o wszystkim i o niczym. Dziadek Norbert zawsze o nas dbał i każdy dostawał po równo. Tego dnia z bratem dostaliśmy parę banknotów do kieszeni. Historia? może jak każda inna? dla mnie ma jednak szczególne znaczenie. CZ 1.