Większa część mieszkańców dobrze pamięta jak to największe Majówki odbywały się na terenie Stadionu miejskiego w Czersku, co prawda pierwsze imprezy wspominam na boisku piaskowym w Szkole podstawowej nr.1 im. Janusza Korczaka tuż przy blokach ul. Gen. Hallera ale to już inna historia. Można stwierdzić że pogoda w tamtych czasach wręcz zawsze dopisywała a miasto tętniło beztroskim życiem. Tłum ludzi był na ulicach, nie to co dzisiaj, pozytywna atmosfera panowała w powietrzu, korzystając z tak wyrafinowanej letniej pogody mieszkańcy czerpali wszystko co najlepsze z uroków kończącej się wiosny.
Dwie drogi prowadziły na lokalne święto „Majówki z laczkiem” od strony oficjalnej głównego wejścia na stadion, jednak większość osób wybierała wersję swojską tą wydeptaną ścieżkę wzdłuż sali gimnastycznej Liceum Ogólnokształcącego im. Wincentego Pola. Około 50/80 metrów w dół prostą drogą, znajdowało się przejście przez drewnianą kładkę pod którą płynie Czerska Struga osadzona wśród wysokich majestatycznych lip. Otaczający betonowy płot który osłaniał praktycznie cały obiekt optycznie powiększał ogromny obszar stadionu który i tak jest wielki. Wejście znajdowało się zaraz za mostkiem gdzie na wprost stała metalowa furtka. Otwarcie jej wprowadzała nas w atmosferę naprawdę wesołej biesiady. Na terenie obiektu dookoła były rozstawione piwne namioty, stoiska z grillem, miejsce rozrywki dla dzieci. Roześmiane towarzystwo mieszkańców oraz gości z poza naszego miasta, bawiło się przy muzyce disco polo puszczanej przez lokalny Dom Kultury. Jednak tego feralnego dnia w moim domu rodzinnym panowała spokojna cisza, rodzice bawili już się na majówce, a my byliśmy sami z bratem w mieszkaniu. Zanim wyszliśmy na stadion postanowiliśmy wypić kilka głębszych kieliszków na rozluźnienie w tajemnicy przed rodzicami. Założyłem na siebie szerokie ciemne jeans, bluzę z kapturem przewiązałem przez pas i ruszyliśmy przed siebie w drogę… cz.1